Tym razem: Pulikowski, Kieniewicz, Kramer, Śliwiński – drugi dzień kongresu w Świdnicy.
Ojciec Jordan Piotr Śliwiński podczas konferencji w Świdnicy. ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość
– Miłość? Nic innego jak aktywność seksualna wyrwana z kontekstu małżeństwa, trwałej więzi, dwupłciowości, płodności; wolność? – “róbta co chceta”, postępowanie zgodne z pobudzeniami podkorowymi bez kontroli rozumu i woli; szczęście? – subiektywny stan zadowolenia płynący ze spełnienia oczekiwań, bezbożnych i wynaturzonych – definiował Jacek Pulikowski, który 8 października rozpoczął blok konferencji podczas drugiego dnia 6. Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw w Świdnicy.
Jego konferencja skupiła się jednak nie na tym, w jaki sposób świat dzisiaj rozumie podstawowe pojęcia stanowiące o sensie ludzkiego życia. Mówił przede wszystkim o sposobach i warunkach okazywania sobie miłości w małżeństwie.
– Czym jest czułość? To zachwyt nad wartością drugiej osoby, umiłowanie tej wartości (rodzi czułość, wzruszenie, onieśmielenie, podziw, gotowość do poświęcenia, miłość); albo jeszcze: odniesienie do drugiego człowieka z miłością bezinteresowaną, czystą ale wyrażoną zmysłami: wzrokiem, mową, dotykiem – wyliczał ilustrując każde zdanie przykładami z codzienności małżeńskiego życia.
– Mógłby ktoś powiedzieć, że ksiądz zna się na seksie, jak krowa na samolotach, chyba że jest marnym księdzem, który nie robi tego co powinien, tylko zagląda innym do łóżka lub sam w nim siedzi – zaczął swoje wystąpienie Piotr Kieniewicz, marianin z Lichenia.
– Zarzut niekompetencji jest równie popularny, co mało merytoryczny. Istnieje pewien obszar wiedzy i kompetencji, który nie wymaga osobistego doświadczenia wykonawczego. Można znać się na narkotykach, nie będąc narkomanem i na chorobach psychicznych, nie będąc pacjentem oddziału zamkniętego. Gdy mowa o małżeństwie i łączącej małżonków relacji, brak zaangażowania osobistego jest swego rodzaju bonusem, bo zabezpiecza od wprowadzenia do dyskusji zaburzających ocenę emocji – argumentował, żeby kontynuować już bez posądzeń o niekompetencję.
Swoje wystąpienie oparł na 9 punkcie encykliki Pawła VI “Humanae vitae”, gdzie papież opisuje naturę miłości małżeńskiej, zwracając z jednej strony na jej wielowymiarowość, z drugiej zaś – na integralność.
Kolejni mówcy to o. Grzegorz Kramer i o. Jordan Piotr Śliwiński – obaj z Krakowa. Jezuita przekonywał o tym jakie warunki trzeba stworzyć, żeby doświadczyć czułości Boga, a kapucyn co zrobić, żeby się spowiedź uczynić świętem małżeńskiego pojednania.
Popołudniu uczestnicy kongresu wzięli udział w koncercie zespołu Aldony i Artura Wiśniewskich “Moja rodzina”.
– Łzy wzruszenia, wiara w Boże prowadzenie, zachęta do wzrastania w codziennej miłości, prozy życia – to mi zostało po tym świadectwie – komentuje Katarzyna Grygiewicz, uczestniczka kongresu.
Długi kongresowy dzień podsumowała najpierw Msza św. w rycie trydenckim. – Wzięłam w niej udział pierwszy raz. Miałam swoje zdanie na temat tradycjonalistów, ale było ono oparte na opiniach innych. Teraz, gdy pierwszy raz w życiu modliłam się na takiej Mszy św., moje zdanie opiera się na doświadczeniu. Muszę powiedzieć, że słowa ks. Zbigniewa Chromego, o sensie tego rytu, jego znakach i gestach sprowokowały mnie do tego, że musiałam skorygować swoje zdanie na temat decyzji Benedykta XVI, żeby ryt trydencki był nadzwyczajną formą sprawowania Eucharystii w Kościele – dodaje Katarzyna Grygiewicz.
Ostatnim punktem programu był spektakl w reżyserii Juliusza Chrząstowskiego “Gwałtu co się dzieje” Aleksandra Fredry. Perypetie “świata do góry nogami” w Osieku, w którym kobiety sięgnęły po władzę a mężczyzn zagoniły do kądzieli w komiczny sposób zilustrowały prawdę o Bożym porządku stworzenia, który złamany zawsze domaga się ponownego ustanowienia. – Smaczku temu spektaklowi dodał fakt, że w zespole aktorów wcielających się we Fredrowskie postaci, był także pomysłodawca i organizator kongresu, ks. Roman Tomaszczuk – mówi Katarzyna Grygiewicz.
ks. Roman Tomaszczuk Gość Niedzielny Świdnica